▼
16 kwietnia 2013
TAJSKA ZUPA Z HOMARA
smaki z fjällbacki - recenzja
Zupa z homara w stylu tajskim to kolejna propozycja z książki kulinarnej Camili Lackberg i Christina Hellberga. Jej smak powalił mnie na kolana. Robiłam ją razem z moim chłopakiem i wam również polecam współpracę, gdyż rozbijanie skorupy homara okazało się prawdziwym wyzwaniem dla drobnych, kobiecych rączek. Jedliśmy ją w sylwestrowy wieczór i strasznie żałowaliśmy, że zrobilismy tylko jedną porcję, bo okazało się, że zamówiony z restauracji zestaw sushi może się schować przy niej pod stół.
Z książki Smaki z Fjallbacki udało mi się wypróbować już kilka przepisów z lepszym i gorszym skutkiem, jednak uważam, że jest to pozycja godna polecenia.
Camila od lat jest lubianą przez czytelników autorką popularnych kryminałów. Christian to zdolny i rozpoznawany kucharz ze Sztokholmu. Ich znajomość trwa od dzieciństwa, a tym co ich połączyło jest Fjallbacka, małe miasteczko na południu Szwecji. Niegdyś zamieszkiwane przez rodziny rybaków, dziś jest malowniczym, turystycznym kurortem. Po latach nieobecności autorzy wracają do tego miejsca, wspominając czasy świetności, odszukując w pamięci smaki dzieciństwa, tworzą specjały z ryb i owoców morza. Autorzy proponują przepisy na udany piknik i świętowanie przy smażonej w szpinaku makreli.
Myślę, że sentymentalna podróż kulinarnym szlakiem do krainy dzieciństwa to bardzo trafiony pomysł. W książce znalazło się sporo zdjęć, przedstawiających urzekająco piękne krajobrazy z okolic Fjällbacki, które pozwalają zrozumieć uczucia łączące autorów z tym miejscem. Dzięki świetnym, apetycznym zdjęciom oraz przejrzystej kompozycji przepisów pod względem edytorskim książka prezentuje się nad wyraz atrakcyjnie.
Podział na rozdziały jest odzwierciedleniem stylu życia, jaki prowadzą ludzie mieszkający w tym urokliwym porcie (np. Piknik nad Badholmen, Lunch na przystani, Grill party na Valo czy Świętowanie we Fjällbace). Dodatkowy klimat wprowadzają tu krótkie opowieści Camilli, w humorystyczny sposób ujawniające kulisy pracy nad książką i jej oprawą fotograficzną.
Przewodnim "produktem" w większej części przepisów są owoce morza (przecież mają je pod samym nosem). Pomimo iż z dostępnością niektórych składników nie jest w naszym kraju szczególnie łatwo, warto czasem poświęcić trochę czasu i nerwów na znalezienie produktów do przyrządzenia odświętnego dania.
Hellberg jest zawodowym szefem kuchni, a jego profesjonalne, wręcz molekularne podejście do gotowania mocno przekłada się na charakter wielu prezentowanych dań. Sposób ich przygotowania, łączenia składników czy serwowania daje bardzo restauracyjny efekt. Elementy do jakich nie mogę się przekonać (i chyba w warunkach domowych już nie przekonam) to spienione sosy, dekoracyjne pianki i musy oraz pieczołowicie układane maleńkie składniki wokół każdej potrawy. Kto ma na to czas (i pieniądze)? No chyba, że okazja jest wyjątkowa, wtedy warto pokusić się o coś finezyjnego, wyrafinowanego i sięgnąć po Smaki z Fjällbacki.
Smaki Fjallbacki, Camilla Lackberg, Christian Hellberg, wyd. Czarna Owca 2012
ZUPA Z HOMARA W STYLU TAJSKIM
2 porcje
1 homar (może być mrożony)
100 ml oliwy
1 ząbek czosnku
kawałek korzenia imbiru
25 ml słodkiego sosu chili
sos sojowy do smaku
1 szalotka
masło
400 ml rosołu ze skorupiaków (np. krewetkowego)
100 ml mleczka kokosowego
150 ml słodkiej śmietany
2 łodygi trawy cytrynowej
sól i pieprz
koperek
Homara gotuj w osolonej wodzie przez 3 minuty i szybko schłódź w wodzie z lodem. Wyjmij mięso ze skorupy i podziel na kawałki odwłok i szczypce (film instruktażowy).
Wymieszaj oliwę, przeciśnięty przez praskę czosnek, starty imbir, sos chili i sojowy. Homara przełóż do marynaty i marynuj przez godzinę.
Podsmaż na maśle szalotki, zalej rosołem, mleczkiem kokosowym i śmietaną. Wrzuć ponacinaną trawę cytrynową i gotuj przez około 10 - 15 minut. Zmiksuj, przecedź przez sitko i dopraw solą i pieprzem
Lekko podgrzej homara w marynacie, przełóż mięso na talerze i zalej zupą. Udekoruj posiekanym koperkiem.
O rany, ależ ta zupa wygląda! Z pewnością musi być pyszna!! Piękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Kasia / Plate of Joy
Uwielbiam homara po tajsku, ale jako danie główne. Kokosa nie trawię :( Ale za to piękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńOO to dziwne, pierwszy raz słyszę, że ktoś nie lubi kokosa. Ale pamiętam też, że na warsztatach nie jadłaś tuńczyka :)
UsuńMoże tak, ja nie moge jeść kokosa bo to się źle skończy. Taka mała trauma z dzieciństwa. A tuńczyka po prostu nie znoszę, ale spróbowałam!
UsuńA ja przyznam, że dla mnie homar to czarna magia. :)
OdpowiedzUsuńużyłaś żywego? :)
OdpowiedzUsuńmrożonego :)
UsuńChętnie bym sppróbowała tej zupki...chociaż homara jeszcze się biję dotknąć ;)!
OdpowiedzUsuńDziękuję za udział w książkowej akcji! :) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńwww.smakiemsietoczy.blogspot.com