26 sierpnia 2012

DROP FAT DIET
MOJA SUPERDIETA
SERIA 1, DZIEŃ 3 i 4



Chociaż wiele osób może myśleć, że mam dużo czasu, a nawet ja sama zawsze myślałam o sobie,
że jestem bardzo zorganizowana i zawsze znajdę na wszystko czas, ostatnio doba okazała się być dla mnie za krótka.
Godziny lecą i wpadają w jakąś czarną dziurę, cały dzień mija, a ja mam wrażenie, że nic nie zrobiłam,
chociaż starałam się zrobić wszystko.

Planowanie posiłków, gotowanie, sprzątanie, siłownia, planowanie zdjęć i postów, czytanie ulubionych książek,
pisanie doktoratu... gdzie tu znaleźć czas na spotkanie z przyjaciółką?! Wiem, wiem, że to tylko wymówka,
ale powtarzałam ją przez kilka ostatnich miesięcy. Na szczęście mam wyrozumiałych przyjaciół:).

A jednak udało się! Wsiadłam w autobus i pojechałam. Spotkania z Monią zawsze zaczynają się
od intensywnego opowiadania wszystkich wydarzeń i przeżyć od momentu, kiedy widziałyśmy się ostatnio.
Potem następują wspominki, wygrzebywanie w pamięci najśmieszniejszych i najtragiczniejszych momentów
z naszego wspólnego "pożycia", a na koniec udajemy się gdzieś na miasto i znowu robimy te wszystkie zwariowane rzeczy,
które będziemy mogły wspominać przy kolejnych spotkaniach. A wszystko to zakrapiane dobrym jedzeniem
no i wytrawnymi napojami:). Niestety muszę się przyznać bez bicia, że o ile obiad (świeży, przywieziony z kutra dorsz)
idealnie wpasował się w moją dietę, to deserowe pyszności nie były już tak dietetyczne.
Ale przecież te wyjątkowe okazje nie trafiają się często.



Pyszny deser lodowy z malinami i sosem z rumu i białej czekolady zalałyśmy ciemnym, regionalnym piwem.
Niespodziewany skok glukozy wywołał natychmiastową senność, więc resztę wieczoru spędziłyśmy w piżamach.
Jednak horror, który oglądałyśmy skutecznie nas rozbudził. Zdecydowanie stwierdzam, że dawno się tak nie bałam.
Serce biło chyba intensywniej niż podczas biegu, kołdra odruchowo lądowała na twarzy.
Nie ma to jak wspólne wieczory z przyjaciółką, takie przeżycia są niepowtarzalne:).

Drugiego dnia po pysznym owocowym śniadaniu (granulowane otręby z jogurtem, malinami i śliwkami)
poszłyśmy na zakupy. Nowe sztućce i kamień do pizzy Jamie'go Oliver'a wzbogaciły wyposażenie mojej kuchni.
Obiadek na mieście, a na deser pyszna tarta orzechowa - dzieło mamy Moniki.

Dziękuje Monia!

2 komentarze:

  1. Ten deser mnie zachwycił ;) A spotkania z przyjaciółką to zawsze gwarancja świetnie spędzonego czasu.

    OdpowiedzUsuń
  2. hihi.. wszystko się zgadza, muszę jednak podkreślić, że Weronika długo zwlekała zanim w końcu zdecydowała się na deser - jak na prawdziwą 'dietetyczkę' przystało :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz, Mam nadzieję, że do mnie wrócisz!