12 listopada 2012

WARSZTATY W CENTRUM WINA
pico cuadro, jogging krakowskim przedmieściem, krojenie marchewki, tuńczyk, polędwica, czekolada i wino


Stolica kulinarna

Minęło zaledwie pięć dni, a ja znowu znalazłam się w pociągu do Warszawy. Dzień wcześniej, podczas pakowania walizki, biegania po księgarniach w poszukiwaniu książki Liski, którą miałam zamiar podsunąć jej do podpisania, czułam delikatne mrowienie w brzuchu, tak jakby motylki się w nim zagnieździły. W momencie, gdy wsiadłam do przedziału, a pociąg ruszył, motylki zaczęły fruwać jak szalone, w głowie zaczęły rodzić się myśli, wyobrażenia tego, jak będą wyglądały moje pierwsze warsztaty kulinarne. Czułam się jak nastolatka przed randką, niepewna, podekscytowana i uradowana. Moim miejscem randki była kuchnia, a miłością jedzenie. Podniecenie było podwójne, nawet potrójne. Pierwsza samotna wyprawa do stolicy i po stolicy, pierwsze warsztaty i pierwsze spotkanie z Liską, "najpopularniejszą blogerką kulinarną".



Zaraz po przyjeździe udałam się do dwóch sklepów, które w rankingu "tych ulubionych" zajmują bardzo wysokie miejsca: DUKA i Zara Home. Niestety nie ma ich w Toruniu, więc nie mogłam odpuścić sobie zakupu nowych kokilek i foremek to tarteletek.

Warsztaty w Centrum Wina (wygrałam je dzięki Waszym głosom w konkursie InPost) zaplanowano na godzinę 18:00. Po zameldowaniu się w hostelu miałam jeszcze około 1 i 1/2 godziny do "zbiórki", więc niespiesznym krokiem udałam się na spacer po Krakowskim Przedmieściu. W Warszawie byłam ostatnio na szkolnej wycieczce, wiele lat temu i prawie nic z niej nie pamiętam. W otoczeniu starych murów, spoglądających na mnie pomników, pełnych blasku witryn, obudziła się we mnie dusza romantyka.

Zbliżając się do Placu Zamkowego zauważyłam restaurację Pico Cuadro. Zachęcona pozytywną recenzją Madame Edith i pchana uczuciem pustości w żołądku, postanowiłam wejść do środka i zjeść coś pysznego z kuchni hiszpańskiej. Wnętrze restauracji jest ciepłe i przytulne, utrzymane w prostej i czystej stylistyce. Kelner zachęca do udania się na antresolę. Gdy tylko dostaję menu uświadamiam sobie, że na drogę powrotną zostało mi zaledwie pół godziny. Zamawiam tapas z szynką i kaszanką oraz cappuccino i modlę się w duchu, żeby nie było innych zamówień. Na szczęście kelner z talerzem pojawia się bardzo szybko, ja w mgnieniu oka pochłaniam pyszne, świeże, chrupiące i bardzo aromatyczne tapas'y, popijam świetną kawą i już po kilku minutach, z aparatem u szyi, torebką przy boku, odbywam pierwszy w życiu jogging Krakowskim Przedmieściem :).
Wpadam do hostelu mokra i czerwona ze zmęczenia, wciskam się w sukienkę i po kilku minutach, buchająca gorącem, jestem w drodze na wymarzone warsztaty, wraz z ośmioma blogerkami - zwyciężczyniami.


Po wejściu do Centrum Wina znalazłyśmy się w części sklepowej połączonej z Wine Barem, gdzie poraził mnie widok półek, skrzynek i szafek dźwigających prawie 700 gatunków win ze wszystkich części świata. W sali degustacyjnej powitał nas pan Wiesław Wysokiński. Interesującym wykładem otworzył przed nami świat wina, zachęcając do jego poznawania i delektowania się nim. Pro-secco, które zostało nam zaserwowane jako pierwsze, delikatnie muskało podniebienie drobnymi bąbelkami, ochładzało i orzeźwiało owocowym smakiem. Pan Wiesław uczył jak cieszyć się winem i jak prawidłowo dobierać wino do potrawy.
Część kulinarną warsztatów prowadził szef kuchni Wine Baru Centrum Wina - Jakub Budnik, który gotował pod okiem najlepszych szefów kuchni w Polsce i za granicą. W "warsztatowym" menu znalazł się tatar z tuńczyka z owocową salsą, polędwica wołowa na zielonej soczewicy z rozmarynowym demi-glace i suflet czekoladowy z niebieskim serem.


Przystawką zajęły się Jola (Jest pysznie), Marysia (gruszka z fartuszka), Marta (feed me better) i Agata (Dietetyczne fanaberie). Ja i Sandra (Sandra bakes a party) wzięłyśmy się za danie główne. Deser wybrały Alicja (aległodomorek), Kasia (Bake&Taste) i Asia (Alfabet smaków). W czasie, gdy Sandra oprawiała polędwicę, ja zajęłam się krojeniem marchewki, którą następnie smażyłyśmy na maśle z szalotką i czosnkiem. Później dodawałyśmy do niej ugotowaną soczewicę. Krojenie pięciu marchewek, w za dużych lateksowych rękawiczkach, które uparcie chciały dostać się po nóż, zajęło mi godzinę, ale smak potrawy był wart każdego odcisku.
Przygotowanie polędwicy wołowej nie jest trudne, jednak jak powiedział szef kuchni, esencją dania jest sos. To on nadaje potrawie wyrazistości, oryginalności i niepowtarzalnego smaku. Nasz sos składał się z podstawowego demi-glace wymieszanego z rozmarynowym karmelem. Efekt był niebiański. Soczysta polędwica i soczewica z maślaną marchewką byłaby smaczna bez sosu, ale w połączeniu z nim, stała się fantastyczna.
Wszystkie dania wyszły idealnie. Tatar był delikatny i wspaniale komponował się z łagodnym winem białym, czerwone wino podkreślało wyraziste aromaty dania głównego, a słodki tokaj dopełniał smak czekoladowego sufletu, z którego wypływała czekoladowo-serowa lawa.


Kasia, Alicja i Asia natłuszczają filiżanki, które za chwilę wypełnią się czekoladową rozkoszą.


Jola i Marta doprawiają tatar z tuńczyka, a Agata kroi papaję do egzotycznej salsy.


Szef kuchni pomaga w przygotowaniu dania głównego.

Miły i bogaty w nowe doświadczenia wieczór zakończyło spotkanie z fotografem Marcina Czajkowskim, który poprowadził krótką lekcję fotografii kulinarnej. Po powrocie do hostelu, pełne energii dziewczęta wybrały się na nocne zwiedzanie Warszawy, a ja, nie mogąc się już doczekać sobotnich warsztatów z White Plate i Perfetto, udałam się na spoczynek. c.d.n. :)


Polędwica wołowa na soczewicy (po lewej) i Tatar z tuńczyka z owocową salsą (po prawej).


Płynący suflet czekoladowy z niebieskim serem.

13 komentarzy:

  1. Ale przemiło przed spaniem przeczytać taką relację :) Bardzo miło było Cie poznać Weroniko! Widzę, że udało Ci się zrobić sporo pięknych zdjęć. Ja byłam chyba zbyt podekscytowana, a i wino zrobiło swoje i z tego co patrzyłam mam same nieudane ujęcia, mimo to mam nadzieję, że coś z nich wybiorę ;)Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:0 z całej masy zdjęć, które zrobiłam udało się wybrać kilka nierozmazanych :) czekam na Twoją relację!

      Usuń
  2. Super!Naprawdę fajne przeżycie kulinarno-socjalne. Sama nie wiem, czy fajniejsze kuchenne praktyki czy spotkania z innymi entuzjastkami??? Pozdrawiam ciepłoooooo!

    OdpowiedzUsuń
  3. super - aż mi sięn obudziło w ten deszczowy dzionek w KRakowie i miło było powspomnać Warszawę :) Czekam na ciąg dalszy :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Widać kto pracował a kto się obijał! Mam na aparacie jakieś 2 zdjęcia z przygotowań i całego gotowania :P
    A sos do polędwicy był tak obłędny, że nadal mi się śni po nocach :)
    Fajnie było poznać w końcu więcej zarażonych pasją gotowania osóbek :)
    Mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze nie raz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Było baardzo fajnie Was poznać:) ja jestem uzależniona ot mojego aparatu, więc nawet tak zajmujące zajęcie jak gotowanie nie jest w stanie sprawić bym o nim zapomniała:)

      Usuń
  5. Ja mam podobnie, parę zdjęć i to już po gotowaniu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda dziewczyny, bo liczyłam na to, że któraś z Was będzie miała foto ze mną w kadrze:)

      Usuń
  6. nieźle było :) pozdrawiam serdecznie z Poznania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. szkoda, że Tobie nie udało się dotrzeć :) pozdrawiam

      Usuń
  7. Jej ile zdjęć! Ja ze swoich może zdołam wybrać kilka.. :) Wspaniale było się poznać i oby była jeszcze okazja do wspólnego gotowania :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetna relacja - przemiło ją czytać i jednocześnie wspominać, co się działo :)
    A Wasz sos to było istne mistrzostwo świata!
    Mam nadzieję, że do zobaczenia :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz, Mam nadzieję, że do mnie wrócisz!