16 listopada 2012

WARSZTATY Z WHITE PLATE I PERFETTO
jesienne tortelli i ciasta z owocami


Wszystko, czego dotknie, zamienia się w... słodkie

Blog White Plate powstał z czystej i nieskażonej współczesną modą na programy kulinarne, blogi i pisanie książek kucharskich, miłości do jedzenia oraz fascynacji tradycją i kulturą jedzenia. Liska była jedną z pierwszych blogerek kulinarnych, która wprowadziła nas w świat kuchni w taki sposób, że nie sposób było się w niej nie zakochać. Pierwszy wpis na blogu White Plate pojawił się 2 maja 2006 roku, i nie był to przepis na zawijasy, kiszoną kapustę czy inne popularne na polskich stołach danie. Była to Syra, indyjski deser z kaszy manny. "Jeden z moich ukochanych deserów. Pierwszy raz jadłam go w Indiach, później wiele razy pojawiał się w mojej miseczce." - napisała Liska. Od tego pierwszego wpisu minęło ponad sześć lat. Blog Liski pokochało 3811 użytkowników bloggera, a fanpage na facebooku pęka w szwach od liczby 27,634 fanów.

Moja przygoda kulinarna zaczęła się kilka lat temu i już wtedy, nie będąc jeszcze tego świadoma, wielokrotnie sięgałam po przepisy Liski, które zawsze wydawały mi się interesujące, ale bardzo przystępne. W momencie kiedy poważnie zaczęłam myśleć o założeniu bloga White Plate stał się jedną z moich inspiracji i miejscem, do którego zaglądałam z ogromną przyjemnością. Zastanawiałam się, jaka jest kobieta, której teksty, zdjęciach i przepisy niosą ze sobą tyle ciepła, miłości i pasji. Postanowiłam się o tym przekonać i jak tylko nadarzyła się okazja wyjazdu do Warszawy, zapisałam się na warsztaty organizowane przez White Plate i Perfetto. Chcecie wiedzieć jaka jest Liska? Taka jak jej wpisy: łagodna, ciepła, otwarta i ..... słodka.




Warsztaty p.t. "jesienne tortelli i ciasta z owocami" odbyły się w salonie Miele. Wybór tego miejsca przez Elizę i Pawła na prowadzenie zajęć kulinarnych nie wzbudza żadnych wątpliwości. Duża przestrzeń wypełniona najlepszym sprzętem, sąsiadująca z częścią jadalną, prezentowała się wspaniale. Wodzirejem warsztatów był Paweł Paszek-Pietruch. Zabawiał, dbał o nienaganną organizację pracy, wspierał dobrą radą i nieocenioną pomocą. Dla większości uczestników nie był to pierwszy raz, kiedy gotowali pod okiem Pawła i Liski. Każdy, kto raz spróbował tego doświadczenia, ma ochotę na więcej. Atmosfera jaką stwarzają prowadzący, otwartość z jaką się spotkałam, niezwykle ciepły klimat, zachęcają do poznawania sztuki kulinarnej i uzmysławiają, że przyjemność z gotowania możemy czerpać w każdej chwili życia, a stworzenie domowej atmosfery wśród nowo poznanych ludzi nie stanowi problemu.


Możecie odnieść wrażenie, że moja opinia jest przesłodzona, ale muszę się przyznać, że nie jestem chyba zbyt dobrym krytykiem. Jeśli coś sprawia mi przyjemność, wówczas jest to w moich oczach dobre i godne polecenia. Nie potrafię dostrzec wad, chociaż jestem świadoma ich istnienia, w rzeczach, które lubię, kocham. Poznanie Liski i Pawła było dla mnie wspaniałym doświadczeniem.


W części "słodkiej" warsztatów znalazły się muffiny dyniowe, kruche ciasteczka orzechowe, tarteletki ze śliwkami, tarta tatin i ucierane ciasto ze śliwkami. Przepisy można określić jako proste, łatwe i przyjemne, ale efekt jest niebiański.
W tym miejscu dziękuję bardzo Asi  za wspólną pracę przy ucieraniu ciasta ze śliwkami:).


Liska jak mama doglądała naszych prac w kuchni i pilnowała czasu wypiekania. Czas oczekiwania wypełniony był rozmowami, zagniataniem ciasta na makaron, wymianą spostrzeżeń i uwag na temat przyrządzanych potraw. Dowiedziałam się jakiej mąki używać, żeby makaron był smaczny, a ciasto dobrze się zagniatało i wałkowało. Nauczyłam się robić śliczne, małe włoskie tortelli, Agnolotti del plin - klasyk z Piemontu. Z rozmarynowym masłem smakowały obłędnie.
Tutaj podziękowania należą się Ani za pomoc w wałkowaniu:).



Takie doświadczenie polecam każdemu, bez względu na to czy gotowanie to jego pasja, czy tylko obowiązek. Być może ci drudzy, po takich warsztatach, zmienią zdanie.


Korzystając z okazji podsunęłam Elizie, do podpisania, zakupiony tuż przed wyjazdem do Warszawy, egzemplarz jej książki. Po pierwszym przejrzeniu odniosłam wrażenie, że trochę mało Liski w tej książce, ale przepisy są trafione i udane. Zdążyłam już wypróbować przepis na tort kajmakowo-sezamowy, więc wkrótce pojawi się jej recenzja.


29 komentarzy:

  1. zazdraszczam, ja mam nadzieje że na poznański się załapię, na razie wysłałam zgłoszenie, ale pewnie będzie dużó chętnych:)))pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. super, ja też zazdroszczę, bardzo :))) gdyby tak Liska wybrała się do Łodzi, to może by mi się udało wyrwać z domu, pozdrawiam Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wybrać się do Warszawy to zawsze jest już wyprawa:) ale jak znajdzie się chwilę to warto:)

      Usuń
  3. Byłam na warsztatach Liski i Pawła.
    I szczerze polecam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Super! Mi udało się dotrzeć na spotkanie autorskie :) Jeśli masz ochotę o nim przeczytać to zapraszam :) http://cook-pages.blogspot.com/2012/11/wydarzenie-pierwsze-spotkanie.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach tak widziałam już Twój wpis wcześniej i planowałam dokładnie przeczytać w wolniejszej chwili:)

      Usuń
    2. Było rewelacyjnie i masa ludzi :)

      Usuń
  5. ale fajnie! Jak tylko nadarzy się okazja również skorzystam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Veronico – to ja dziękuję Tobie, ze mnie kiepski był kompan pieczeniowy, to ucieranie szło lepiej bo kitchen aid pomógł:-))) Było super miło, wszystko co napisałaś to prawda a zdjęcia wyglądają cudownie. Pozdrawiam już weekendowo
    do zobaczenia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak dla mnie byłaś niezastąpiona:) miłego weekendu!

      Usuń
  7. Piękny fotoreportaż! Dziękuję. Cenię bardzo Liskę (za to że przepisy na nawet wykwintne i egzotyczne dania zawsze są przystępne i jasne, że chce się od razu biec do kuchi) i pamiętam kilka lat wstecz billboardy Whiteplate na mieście, kiedy to nie wiedziałam, o co z nimi chodzi... Na pewno fajnie jest poznać taką prekursorkę blogosfery!

    OdpowiedzUsuń
  8. fotoreportaż rzeczywiście super, wspaniale w taki sposób zdobywać nowe doświadczenia kulinarne :)

    OdpowiedzUsuń
  9. cudowny czas. pachnący słodko:-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ale Wam zazdroszczę, warsztaty w takim składzie- sama przyjemność ; )

    OdpowiedzUsuń
  11. Piękny reportaż i wspaniałe warsztaty...szkoda, że ja tak daleko od Warszawy.

    OdpowiedzUsuń
  12. O rety... Chciałabym wziąć udział w warsztatach organizowanych przez Liskę :) Wydaje się dokładnie taka, jaką ją opisałaś :) Kuszą mnie Wasze muffinki, wyglądają obłędnie! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam nadzieję, że prędzej czy później uda mi się wziąć udział w warsztatach organizowanych przez Liskę. Zdjęcia oddają całą atmosferę, która tak pięknie opisałaś.

    OdpowiedzUsuń
  14. Wspaniała przygoda! Veronico, wyglądasz prześlicznie! ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Naprawdę bardzo bardzo zazdroszczę :) i Tobie i Lisce (;

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetny fotoreportaż :)Ach, nabrałam ochoty na słodkie! Chyba czas coś upiec :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  17. świetne relacja, czytało i oglądało się ją niezwykle przyjemnie
    tylko pozazdrościć takich warsztatów :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Powtórzę za moimi poprzedniczkami- zazdroszczę warsztatów i możliwości poznania Liski.

    OdpowiedzUsuń
  19. Jak ładnie to wszystko napisałaś...:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Piękne zdjęcia i wspaniała relacja!

    Pozdrawiam ciepło,
    E.

    OdpowiedzUsuń
  21. Takiie warsztaty to super sprawa. Ja przyjechalam niedawno do Warszawy z goteborga na wrsztaty z Adamem Chrzastkowskim. Bardzo mi sie podobalo! Zachecam wszystkich do udzialu w takich warsztatach, swietna zabawa!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz, Mam nadzieję, że do mnie wrócisz!